Przedstawiam jego wysokość zakwas!:) Chleb na zakwasie jest po prostu fantastyczny! Smakuje jak prawdziwy, polski chleb prosto z piekarni! Z chrupiącą skórką i delikatnym, miekkim miąższem. Długo zachowuje świeżość i ogólnie rzecz ujmując żaden drożdżowy chleb nie wytrzymuje tej konkurencji:) Jeśli ktoś spróbuje chleba na zakwasie jestem pewna, że nigdy więcej innego już nie upiecze:)
Na powyższym zdjęciu zakwas jaśnieszy to pszenny a ten ciemniejszy (po prawej stronie) to zakwas żytni.
Zawsze mi się wydawało, że to strasznie skomplikowane zadanie - przygotowanie zakwasu:) A okazało się to proste jak barszcz:) W sieci możecie znaleźć wiele porad i przepisów jak go wyprodukować. Ja zrobiłam mój korzystając z rad Doroty z blogu Moje Wypieki i udało mi się za pierwszym razem i od tej pory delektujemy się pysznym chlebkiem na zakwasie!:)
Odrazu jednak chciałabym zaznaczyć, że daleko mi do bycia ekspertem w dziedzinie produkcji zakwasu:) Wieeele się jeszcze muszę nauczyć:)
Wiele informacji, które mogą się Wam przydać można również znaleźć tutaj i tutaj:)
Potrzebujemy:
duży, wysoki, bardziej wąski niż szeroki słoik (ja używam takiego po ogórkach kiszonych) - umyty i wyparzony
wodę - przegotowaną, letnią
mąkę żytnią (lub żytnią razową) - ja używam organic rye flour zakupioną w Whole Foods
mąkę pszenną chlebową (do przygotowania zakwasu pszennego)
Przygotwanie Zakwasu Żytniego:
Dzień 1 rano:
Do słoika wsypuję 1/2 szklanki mąki żytniej i 1/2 szklanki przegotowanej, letniej wody i mieszam dobrze. Przykrywam folią aluminiową i zostawiam w temperaturze pokojowej (u mnie stoi sobie w kuchni na kuchence). Wieczorem tuż przed pójściem spać mieszam go, przykrywam i zostawiam tam gdzie stał.
Dzień 2 rano:
Do zakwasu dodaję znów pół szklanki mąki i pół szklanki wody - czyli dokarmiam go po raz pierwszy. Dobrze mieszam, przykrywam i zostawiam.
Wieczorem znów mieszam, chyba że wcześniej zacznie "szaleć" i uciekać ze słoika (wtedy trzeba go zamieszać):)
Dzień 3 rano:
Powtórka z dnia 2 - znów dokarmiam.
Dzień 4 rano:
Znów dokarmiam (tak samo jak 2 i 3 dnia). Czekam 3 godziny i można piec chleb:)
Do chleba potrzebujemy np. 100g zakwasu lub szklankę - więc odmierzam tyle ile w przepisie a resztę wkładam do lodówki (przykryty wkładam na dolną półkę). Tam może stać tydzień do 10 dni - po tym czasie trzeba go wyjąć, zamieszać i odczekać około 2-3 godzin aby się ocieplił i dokarmić (wystarczą 2 łyżki mąki i 2 łyżki wody ale można też dodać po pół szklanki jeśli uważacie, że macie już za mało zakwasu). Znów wykorzystujemy do pieczenia jeśli macie ochotę a resztę do lodówki.
Zakwas różnie się zachowuje - mój czasami chce uciec ze słowika a innym razem ma tylko parę małych bąbelek. Różnie też może pachnieć (czasami wydawało mi się, że jest zepsuty bo zapach nie był przyjemny!) ale dopóki nie pojawi się na nim pleśń to znaczy, że jest OK:)
Zazwyczaj po dokarmieniu zaczyna sie podnosić i bąbelkować natomiast w lodówce cały proces fermentacji zostaje zahamowany i nic się z nim nie dzieje.
Tutaj zakwas przed dokarmianiem:
Tutaj po dokarmieniu:
Zakwas Pszenny:
Odłożyłam 5 łyżek zakwasu żytniego do osobnego słoika i dodałam do niego 1/2 szklanki mąki pszennej chlebowej oraz 1/2 szklanki letniej, przegotowanej wody, wymieszałam i zostawiłam w kuchni tak jak zakwas żytni. Następnego dnia czynność dokarmiania powtórzyłam i po około 3 godzinach piekłam już chleb z tymże zakwasem.
Oboma zakwasami "opiekuję" się tak samo:) Siedzą w lodówce jeśli nie są potrzebne. Wyjmuję co tydzień i dokarmiam każdy z nich (jeśli mam już mało zakwasu to daję po pół szklanki mąki i wody a jeśli dużo to tylko po 2 łyżki). I póki co oba żyją, mają się dobrze i wychodzą z nich wspaniałe chleby!:) Przepisy wkrótce:)
Polecam! Bo warto!:)
No comments:
Post a Comment
Thanks for stopping by!:)